# NIC NIE JEST OCZYWISTE I JEDNOZNACZNE. WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
- natashadziewit
- 18 kwi 2022
- 4 minut(y) czytania

Nie pamiętam kto i kiedy to powiedział, gdzie to znalazłam. Pamiętam natomiast doskonale, że natychmiast to zapisałam i z zapisków owych niniejszym korzystam. Słowa te głęboko do mnie przemówiły i zostały ze mną za zawsze. Przyznam się teraz do czegoś. Szczerze. Niezbyt wiele rzeczy na tym świecie mnie drażni. Naprawdę niewiele. Przytoczę ich kilka dla przykładu ok.1. Gdy ktoś idzie przede mną i macha rytmicznie parasolem, podejrzewam że całkowicie bezmyślnie, a ten spiczasty koniec parasola skierowany prosto we mnie. 2. Albo gdy ktoś w środkach komunikacji nie zdejmuje plecaka, a ten wisi na przykład tuż nad moją głową. 3.No i jeszcze najbardziej ;) to kiedy rozpędzona wpadam do tego czy innego sklepu, którego rozkład świetnie znam, z zamysłem sięgnięcia po bardzo konkretny produkt z bardzo konkretnej alejki i półki, a ktoś stoi w miejscu uniemożliwiającym mi dostęp do tegoż swoim ciałem i nie wykonuje żadnego ruchu , medytuje nad tym co widzi jakby, czy coś …a ja przecież chciałam tylko w locie chwycić to czy i owo i zniknąć. I dopiero teraz, gdy to zorientowałam się co napisałam, zauważyłam ,że wszystkie te przykłady mają jeden wspólny mianownik, a mianowicie dotyczą sylwetek ludzkich skierowanych tyłem do mnie! Cóż to na boga oznacza? Faktycznie. Nie mogę teraz nie dodać jeszcze jednej drażniącej mnie kwestii, a mianowicie , gdy ktoś staje tyłem do mnie jakby mnie nie zauważając. Dlaczego dopiero teraz to skojarzyłam? Gdzie jest prawdziwe dno i znaczenie tych działających na mnie wybitnie drażniąco tyłów ludzkich ? Jeśli sam nieoceniony proces pisania, które to swoją drogą, ma znacznie dłuższą listę korzyści, pomógł mi zauważyć powyższe powiązanie, to może dłuższa forma poświęcona zagadnieniu doprowadzi mnie do odpowiedzi? Obnażyłam się nieco z moich podrażnień , a tymczasem wrócę do tematu, zawartego w tytule.
Nic nie jest oczywiste i jednoznaczne. Trochę sobie teraz pozwólcie pofilozuję, gdyż bez wątpienia w słowach tych zawiera się określona filozofia . Filozofia, która jest mi bardzo, bardzo bliska. Dzięki niej znacznie lepiej mi się żyje. Natomiast jej odwrotność, czyli podejście pt. : “ To jest oczywiste i jednoznaczne. No przecież wyraźnie widzę. Koniec tematu. Kropka.” - to wracając na moment do kwestii podrażnień - szczyt mojej wytrzymałości. Taka wypowiedź najczęściej charakteryzuje się tonem nie znoszącym sprzeciwu i głośnym, nawet jeśli widzę go w formie pisanej. I zastanawiam się w tej chwili intensywnie, skąd pomysł, by tekst ten oprzeć na zestawieniu tego co mnie inspiruje , uwodzi i woła, z tym co mnie boli i druzgocze? Niech już jednak tak będzie. Może to ma jakiś sens, który wyłoni się w swoim czasie.
Gdy uświadamiam sobie , że nic nie jest oczywiste i jednoznaczne, to czuję się tak, jakbym wzięła bardzo głęboki oddech w dodatku na samym środku oceanu. Albo jakbym znalazła w sobie bezgraniczną przestrzeń stale się w dodatku rozszerzającą ( wszelkie skojarzenia mile widziane ) Ta elastyczność i wolność w sposobie myślenia, widzenia i opisywania danej sytuacji, rzeczy, zjawiska, czy człowieka jest bezcenna. Jeśli nic nie jest oczywiste i jednoznaczne , to tym samym jest nieoczywiste i niejednoznaczne, czyli wielorakie, wielopoziomowe, na pewno nie czarno- białe. I to właśnie pociąga mnie najbardziej. Możliwość przyjrzenia się danemu zagadnieniu z każdej strony , perspektywy , z dystansu, jednocześnie podważając zastane i ugruntowane opinie. Nie wiem której szkole filozofii można przypisać ów tok myślenia i postrzegania, może po prostu jest to ogólnie rzecz biorąc bliskie każdej filozofii jako takiej. Jako dziedzinie myślenia mającej na celu podważenie ogólnie przyjętych i powtarzanych bezmyślnie z pokolenia na pokolenie “ prawd “

Żeby pozostać uczciwą od początku do końca, przyznam się ( znów :) że łapię się od czasu do czasu na odchodzeniu od idei nieoczywistości i niejednoznaczności. Oczywiście ,że z rozpędu i siłą przyzwyczajenia naklejam etykiety na lewo i prawo. Umieszczam jednoznaczne opinie w szczelnie zapieczętowanych pudełkach. Tak, tak - to przecież oczywiste mówię. To jest takie, owakie, a to śmakie - bez wątpnienia - stwierdzam. Och to przecież pewne - wygłaszam. No cóż jesteśmy tylko i aż ludźmi.
I jako wielce niedoskonały człowiek właśnie przypomniałam sobie dlaczego zaczęłam od opisów rzeczy , które nie najlepiej na mnie działają. Chodziło mianowicie o to, by dojść do punktu ,w którym zwierzam się z największej z nich, a jest nią ludzkie oburzenie. Według mnie oburzanie się stoi na przeciwległym biegunie do filozofii zawartej w słowach, że nic nie jest jednoznaczne i oczywiste. Gdy słyszę jak ktoś się święcie oburza, to czuję, że przedmiot jego oburzenia nie został solidnie przebadany i poddany głębokiej analizie. Oburzenie ma charakter podobny do wzbużenia ( zbieżność nazw nie może być przypadkowa ) i jest odruchem chwili, płynie na fali emocji, której nie pozwolono minąć, wybrzmieć, gdyż staje się ona dla oburzenia doskonałym paliwem. To, co najczęściej widzę w oburzeniu, to gorączkowa potrzeba bezzwłocznej, natychmiastowej reakcji, odniesienia się/ ustosunkowania do jakiejś bieżącej sprawy, bez najmniejszej chwili refleksji. Znacie to zapewne z sm. Jeśli pojawi się jakaś podgrzana sztucznie informacja, to ci ze skłonnością do oburzania już parę minut potem na gorąco komentują. Gromko i wyrażnie wyrażają swoje oburzenie i stanowcze veto. Spokojnie. Przecież wszystko mija chciałabym im powiedzieć. Ale nie mówię. To znaczy teraz dopiero;)
Jak ja się cieszę, że od czasu do czasu powraca ku mnie ten rześki, świeży powiew i przypomina mi, że hola hola, moment, wróć i przyjrzyj się raz jeszcze. Czy na pewno ? Czy to prawda ? Czy wzięłaś pod uwagę obydwie strony medalu ? Czy to jest takie jakim się na pierwszy rzut oka wydaje ? I sama już nie wiem, czy to dzięki wzięciu obiektu pod lupę ujawniają się kolejne, nieznane dotychczas aspekty. Czy one się wręcz rodzą na naszych oczach niejako w odpowiedzi na poszukiwanie ? Czy objawiają się wraz z naszym zainteresowaniem , w miarę poświęcania obiektowi rozważań należnej mu uwagi? Szukajcie, a znajdziecie jak mawiał mój dziadek Stanisław.

Każdy proces ma to do siebie, że odkrywa przed nami nieznane dotąd lądy i obszary życia.To nas niezwykle wzbogaca. Jaki sens ma odbieranie sobie możliwości rozrastania i pozostawanie przy sztywnych, z góry ustalonych poglądach. Nie mam pojęcia jak można odmówić sobie tego wewnętrznego bogactwa. tych niezliczonych ilości interpretacji rzeczywistości.
Ostatni człon tytułu brzmi : wszystko jest możliwe. Kiedyś pachniało mi to tanim i źle rozumianym pozytywnym myśleniem. Dziś zdejmuję z tego to piętno. Możliwe jest wszystko to, co takim ujrzymy, za takie uznamy. Kiedy mówimy do siebie : nie - to niemożliwe, tym samym zamykamy sobie drogę do znalezienia choćby jednej z niezliczonych opcji możliwości. A jako, że nic nie jest jednoznaczne i oczywiste …
ps. Pozdrawiam serdecznie wszystkich tych , którzy drażnią mnie tymi swoimi jednoznacznymi oburzeniami ;) osądami, opiniami i okrzykami do boju. Bez was nie miałabym o czym pisać <3
Comments