top of page
Szukaj

CLOTHES MEAN NOTHING UNTILE SOMEONE LIVES IN THEM. Marc Jacobs








W pierwszym odruchu, albo jeszcze jakąś chwilę temu, przyznałabym panu Marcowi absolutną rację.



Jednakże...




Zagłębiając się w głębię:) zagadnienia, dochodzę do wniosku, że po pierwsze to działa w dwie strony, a po drugie znaczenie ma rodzaj i pochodzenie tytułowego " ubrania "




Wyobraźmy sobie takie jedno, przykładowe, z nieobliczalnej ( chyba ?) ilości stosunkowo świeżo wyprodukowanych na świecie ubrań.Oczywiście ma już za sobą pewną, a nawet całkiem długą historię. Na samym początku było ...:) zaistniało w umyśle, a może sercu projektanta. Następnie zostało naszkicowane, bądź jakkolwiek przełożone ręcznie na papier, lub graficznie/ elektroniczne na ekran komputera, ipada, itp. Dalej, zostało skonfrontowane z konstruktorem, który rozłożył tenże projekt na dane geometrii przestrzennej i stworzył szablon. Szablon posłużył do odpowiedniego skrojenia tkaniny.Tu przyszła kolej na krawcową, lub ich szereg ( w zależności od specyfiki produkcji). Następnie mogło zostać poddane specyficznym zabiegom jak rożne kąpiele, procesy chemiczne i inne pomysły na jego wykończenie. W tym etap wszelkich dodatków, które ewentualnie posiada , takie jak : guziki i inne zapięcia, elementy ozdobne , hafty, printy, aplikacje. Pozostało jeszcze pakowanie i transport. To wszystko w dużym skrócie. Powiedzmy, że mamy to. Tu i teraz wisi sobie ono na wieszaku, lub leży złożone na półce sklepowej. Może ewentualnie miało nieco więcej szczęścia i wylądowało na witrynie, czy to triumfalnie założone na manekina, czy to zaprezentowane w jakiejś innej, interesującej formie.Tak, czy inaczej, pomimo, że przeszło już kawał drogi, rzeczywiście, to na co nadal najprawdopodobniej czeka, to nieporównywalny z niczym dreszcz ekscytacji, gdy w końcu , ten "ktoś" po nie sięgnie, a co więcej może zabierze je ze sobą do przymierzalni, albo nawet , przy największym już szczęściu do samego domu?! Wow.









W ten oto sposób nasze ubranie zyska swojego pierwszego ( lecz najczęściej nie jedynego ) właściciela, a właściciel ubranie.Jeśli wszystko pójdzie dobrze, a ów właściciel dokona zakupu w pełni świadomego, trafionego i z nim samym spójnego - to wraz z ubraniem - zyska o wiele, wiele więcej. Co oznacza to fantastyczne uczucie, jakie wszyscy dobrze znamy. " Ten " jakże pożądany efekt w postaci: wzrostu dobrego samopoczucia , zadowolenia ze swojego wyglądu , podwyższonej pewności siebie / atrakcyjności. Do tego może dojść przyjemne doświadczenie lekkości bytu, wpływ na sposób swobodniejszego poruszania się, doświadczania siebie w nowym, lepszym wymiarze.




I tu dotykamy sedna w/w cytatu. Poprzez emocje, uczucia i doznania naszego szczęśliwego nabywcy, samo ubranie zyskuje w końcu jakieś ZNACZENIE, którego do tej pory nie miało. Było bezimienne i puste. Teraz żyje. Dzięki ich symbiozie i wrażeniom jakie sobie nawzajem fundują.



A teraz rozważmy drugą stronę medalu.I weźmy na tapetę przypadek odzienia, które ma już za sobą historię posiadania większej niż jeden, ilości właścicieli... Być może mówimy tu o latach, dekadach, a nawet epokach, które dany egzemplarz przetrwał.Czasem w szafie praprababci, gdzie czekał na swoją kolej w życiu przyszłych pokoleń. Albo zaliczył zmienne koleje losu i bogactwo doświadczeń. Być może przemierzył różne kraje , albo nawet całe kontynenty. Zaznał smaku różnych klas społecznych, ras i charakterów ludzkich. I kiedy myślimy o tego typu ciuszku, to proszę ja was, rzecz się ma zgoła inaczej. Taki oto historyczny artefakt, z całą pewnością, siłą rzeczy i mocą nabytej " duszy " - specyficznie oddziaływuje na każdego swego kolejnego posiadacza.


Parafrazując : czasem ubranie nie istnieje dopóki , ktoś w nim nie zamieszka ,a czasem mieszkaniec zaczyna jakoś inaczej " istnieć " dzięki niezwykłej mocy i historii danego ubrania.






c.d.n.

 
 
 

Comments


bottom of page